2009/12/29

I po choince



Chlapnę takim wyświechtanym tekstem, bo jest jak najbardziej na miejscu:
święta, święta i po świętach...

Jeszcze przed końcem roku wrzucę jakieś wystrzałowe zdjątko na CaliTrippin. No a potem, mam nadzieję, wrócę wreszcie do standardowych, miejskich widoków.


2009/12/21

Christmas time has come



Wszystkich Wmiędzyczasowiczów uprasza się o przeniesienie na rzadziej uczęszczany Cali Trippin' w celu przełamania się opłatkiem ;-)

Zima, zima, mróz za mordę nas trzyma



Zima, zima, butów na zimę ni ma...

2009/12/17

Pan Guma


Pomnik, rzeźba, a może po sztruksiarsku - instalacja. Sylwetka pana Gumy, lokalnego praskiego menela, stanęła pod monopolowym u zbiegu Czynszowej i Stalowej. Autorem jest artysta Paweł Althamer.

Pomimo zimowego paraliżu miasta, wybrałem się tam ledwo dzień po 'premierze'. Nie wiadomo bowiem, jak długo postoi i w jakim będzie stanie za kilka miesięcy. Chyba dobrze zrobiłem, bo udało mi się uchwycić wersję zimową - ktoś mu założył na głowę futrzaną czapkę. Taką prawdziwą, nie gumową. Bo sam menel jest gumowy, a przytwierdzony jest do chodnika za pomocą sprężyny, dzięki czemu gdy się go popchnie to się kiwa, tak jak ponoć pierwowzór miał w zwyczaju.

Sylwetka wygląda tak bardzo realnie, że ludzie są zdezorientowani, co się stało temu człowiekowi, że go śnieg przysypał. Szczególnie kurtka, dopóki nie dotknąłem, to byłem przekonany, że to klasyczny, oldskulowy, błyszczący ortalion.

Na razie dzieciaki go głaszczą, robią sobie zdjęcia. Starsi raczej nie są zachwyceni, że ktoś im sprezentował taką wizytówkę dzielnicy. Mnie się bardzo podoba i pomysł i wykonanie.

2009/12/10

Atak klonów cz. 2


Jednak przyszło mi do głowy coś jeszcze na temat butów. Jeszcze 2-3 lata temu bardzo "modny" był taki rodzaj butów, który ja nazywam dajśmanki, od nazwy sieci sklepów, która przodowała w asortymencie tego rodzaju. Dzisiaj wciąż są one powszechnie spotykane, ale już raczej w kręgach prowincjonalnych. I już spieszę wyjaśnić, co mam na myśli mówiąc prowincja. Nie chodzi bowiem o lokalizację, czy miejsce pochodzenia delikwenta, tylko mentalność, poglądy i gust. W skrócie - chodzi o grupę docelową takich mediów jak Polsat, Eska, Radio Zet, czy Super Express. Bo nie oszukujmy się, można spotkać zarówno mentalnego wieśniaka w Wilanowie, jak i mentalnego mieszczucha na obrzeżach Skarżyska :-)

Znów mocno zboczyłem z tematu, a przecież jeszcze nawet nie wyjaśniłem, czym są dajśmanki. To takie męskie (choć były i damskie) miejskie śmigacze, zazwyczaj w sraczkowatych odcieniach brązu. Podeszwa/zelówka tych butów została zredukowana do minimum, przynajmniej na tyle, żeby wizualnie sprawiały wrażenie mięciutkich ciapek, którymi miękko i bezszelestnie stawiamy stopę na chodniku. Zupełna przeciwność traperów, gdzie podeszwa była do bólu uwydatniona. Rzadko są gładkie, zwykle są zszyte z wielu różnego kształtu kawałków skóry (ekologicznej rzecz jasna, bo taniej) o różnych odcieniach sraki. Była też wersja noszona zimą - biała! Sznurówki, jeśli w ogóle były, to ukryte pod rzepami, lub innymi maskownicami. Nie lubię tutaj publikować materiałów "z zewnątrz", ale żeby uzmysłowić o co kaman, oto próbka, z jak najbardziej aktualnej kolekcji słynnej wśród germanofili firmy Deichmann:


Do marki tej żywię nieskrywaną niechęć. Nie chodzi o to, że jestem jakimś snobem, czy coś. Gdybym potrzebował obuwia za 39,- poszedłbym do CCC. Nie dość że to polska firma, to jeszcze nie sieje wiochy, jak ta pierwsza, enerdowska. Zresztą eNeRDowskie upodobania posiadaczy tych butów nie ograniczają się bynajmniej do samych stóp. Powyżej kostki ubierają oni bowiem chętnie ubrania C&A oraz New Yorker, których dizajn jest jeszcze bardziej wschodnioniemiecki niż zarost na klacie niemieckich lekkoatletyczek.

Wtrącę tutaj pewną anegdotę z własnego żywota. Miałem okazję mieszkać przez krótki czas na studiach w jednym pokoju z pewnym ciężkim przypadkiem. Nazwijmy go Flamaster. Był przystojnym, wysokim i bardzo zadbanym brunetem. Takim, za jakimi się oglądają farbowane pustaki. Duży flakon perfum wystarczał mu ledwo na 2 tygodnie, do każdej kąpieli zużywał 3 ręczniki, a na wykłady zakładał okulary zero dioptrii, aby inteligentniej wyglądać. Miał powodzenie u dziewczyn, spotykał się z nimi w celach wyłącznie penetracyjnych. A wieczorami pisał do nich smsy. W tych smsach wymyślał (na głos!) wierszyki tak tandetne, jak jego wygląd. Coś jakby:

Widzę chmury na niebie
Bardzo tęsknię do ciebie,
Nie widzę jednak wzgórz,
Dla ciebie tysiąc róż

No i ubierał się adekwatnie do swojej poezji. Do wyprasowanych, wręcz wykrochmalonych dżinsów typu bootcut, lekko przykrótkich zresztą, zakładał buty w stylu, jaki opisuję. Mnie się to nie podobało, no ale ja nie byłem bywalcem modnych klubów, więc co ja mogłem wiedzieć. Pewnego dnia rano, siedział na łóżku z miną wyrażającą najwyższy stopień zaskoczenia i zdegustowania. Patrzę pytająco, no to rzekł do mnie: "Pawcio, buty mnie obtarły". No i co, pytam. "Jak to co?! Dałem za nie prawie dwie stówy. One są z Dajśmana!!"

I wtedy do mnie dotarło. Dajśman = niemiecka marka. Niemiecka marka = niesłychana jakość i niezniszczalność. Tak samo jak Golf to Golf, o czym już pisałem.

Kilka słów jeszcze na temat futrzanych damskich butów, na zachodzie znanych jako EMU lub UGG. Przyznam, że to dość dziwna moda. Tym bardziej, że raczej noszone są latem niż zimą. Jesienią pewnie całe zapasy Daktarinu znikają z aptek. Ale co muszę powiedzieć na plus dla Polek, to że na zachodze buty te były noszone strasznie niechlujnie i nieapetycznie. Rozmemłane, pokrzywione, pięta na kostce, podeszwa gdzieś z boku. Fuj. A u nas, wszystko czysto i elegancko. W ogóle Polki są najlepsze na świecie.

Białe kozaczki odpuszczę, bo to już obecnie egzotyka. Ale inne części garderoby - następnym razem.

c.d.n.

2009/12/06

Atak klonów cz. 1



Tak buro za oknem, że przestałem nosić aparat ze sobą. Ale wypadałoby coś napisać czasem aby nie obrazić czytelników. Pokuszę się zatem o analizę otaczającego mnie świata mody. Żeby nie być zbyt surowym, postaram się także przyrównać teraźniejszość, do jakże obciachowej przeszłości. Swojej, naturalnie.
Mam ostatnio niewątpliwą przyjemność wychodzić pobiegać w porze, o której z pobliskiego gimnazjum wychodzą dzieciaki. Siłą rzeczy wiele z nich spotykam. Lubię obserwować młodzież, bo patrząc na nich można momentalnie załapać co jest obecnie trendi. Parę lat temu wystarczyło włączyć MTV, ewentualnie obejrzeć odcinek You Can Dance. Dziś - nie wiem, dlatego się przyglądam.

Obuwie

Jakieś 10, może 8 lat temu zaopatrzyłem się w czarno-popielate buty nike, ponadczasowy model dunk low, wcześniej w naszym kraju niedostępny. Są już dość leciwe, ale nawet dzisiaj je miałem na sobie podczas wizyty w świątyni komercji. Jakoś jednak przez całe lata nie widziałem zbyt wiele osób w obuwiu tej serii. Aż do czasu, gdy w tefauenie pojawił się wspomniany wyżej program YCD. Styliści dwoili się i troili, aby uczestnicy wyglądali cool i mtv. Stamtąd wzięła się moda m.in. na ohydne dziewczęce portki zwane aladynkami, że niby Alladyn w takich śmigał na latającym dywanie.

No ale wracając do butów - tutaj styliści bardzo się nie wysilili, i wsadzili wszystkich jak leci w nike dunk high, czyli takie jak moje, tylko za kostkę. We wszelkich możliwych, pstrokatych kombinacjach kolorystycznych. Naturalnie z jęzorami wywalonymi na wierzch. Te wystawione języki pozostały plagą do dziś, a ponieważ ja dobrze pamiętam podobny motyw stosowany na początku lat 90. w hiperobciachowych "kostkach" firm Sofix i EMA, raczej nie zdecyduję się na wystawienie dziś swoich języków.

Ponownie wracając do sedna sprawy - momentalnie plaga kolorowych nike dunk zalała najpierw duże miasta, a potem cały młodzieżowy kraj. Co gorsza, głównie dziewczęta. Nie wiem gdzie się wszyscy w nie zaopatrywali, bo jeszcze upłynęło trochę czasu aż właściciele sklepów się skapnęli i sprowadzili. Dzieciaki załatwiały je od swoich braci, ziomków i wujków podbijających Londyn. Z całą sympatią dla stylu tego buta, po roku zacząłem rzygać widząc dziesiątki masywnych buciorów pozakładanych na wątłe ledwo-co-nastoletnie nożyny. Tak, najgorsze było to, że zakładały je drobne dziewczynki. Wcale nie lepszy był fakt, że obuwie to jest w pipę drogie i w łatwy sposób można było dać odczuć koleżankom, że ma się lepiej zarabiających starych i aż dwie wersje kolorystyczne owych najków. Gdy takie dziecko jest jedno, dwoje - to spoko, ale jak pół klasy ma biedne trampki, a drugie pół wyczesane ruziowo-błękitne nike, to się rodzi patologiczny podział. Wątek podziałów jeszcze się tutaj pojawi.
 
Dziś wciąż widuję przypadki, jak mieszkająca nieopodal zamożna piętnastka, która ze swoim beżowym labradorem wychodzi na zmianę w 3 różnych parach tych butów. Ale nie jest to już taki szpan, jak rok czy dwa lata temu. Wraca pewnego rodzaju równowaga, czyli różnorodność. Gdy jest różnorodnie, to i ulice wyglądają ciekawiej i małolatom łatwiej ukryć niskie kieszonkowe. 

Drugi rodzaj obuwia, nieco mniej popularnego o tej porze roku, ale wciąż wszędobylskiego, to tak zwane balerinki. Ja wolę na to mówić czeszki, bo tak mi się kojarzą. Na początku mówiłem nawet, że to buty z ośrodka szkolno-wychowawczego. Bo mieszkałem kiedyś obok jednego, i te nieszczęśliwe dzieci właśnie w takich chodziły - i latem i zimą, zawsze do grubych rajtuzów. Więc tak mi się kojarzyły. Z czasem bardzo je polubiłem. Nigdy za to nie zrozumiem mody (obojga płci) sprzed paru lat na pantofle z wielgaśnymi, pajacowatymi dziobami. To podobno eleganckie było. Żal.

c.d.n.

2009/10/10

Sto procent


Gdy wchodzimy do klubu na pewno nas rozpoznasz
Mamy ten styl na twarzach, nie tylko na spodniach
Widać po mordach - Wilanów 100%
Chcemy podrywać dupy i wydawać flotę
:)

W oryginale (Pezet) mowa jest o Ursynowie, ale co tam, do klubów też wszak nie chodzę :)
Na deser słodkie wyznanie z literówką na kiosku:

2009/10/09

Już jestem sławny



Biegi uliczne dają radę. Kolejna życiówka na dychę, ale i tak w ogonie się dociągnąłem więc nie przyznam się jaki czas miałem :) Następny start już zaraz, 11 listopada.
Foto celebrytów - Kolibera ;)
Foto łysej pałki - biegnij.com

2009/10/08

Będę sławny


Specyficzny zapach mojej odzieży do biegania wytworzył pod naszą klatką aurę przyciągającą show business.

2009/09/16

Wrzesień

Zaglądam, patrzę, a blog zapuszczony że ho-ho. Tło wyblakło, ostatni post przykurzony, przy suwaku do przesuwania góra-dół wyrósł mech, pajęczyna obok logo, a do tego wszystkiego nieco podrdzewiało logowanie. Gdyby nie ślady butów i kursorów, pomyślałbym że to pustostan. Umyłem więc nieco witrynę, popsikałem odświeżaczem i wystawiłem kolejny portret. Znowu czynne.

2009/09/09

Droga do.

Nie wiem dokąd ta droga prowadzi. Ogólnie ostatnio nie mam serca do pisania. Ale widać tam przysłowiowe światełko w tunelu i czyjeś nogi. Znaczy, że ktoś drepcze. Tylko ciężko powiedzieć, czy stamtąd czy tam.

2009/09/05

Nie jestem ksenofobem

Multikulturowej stolicy ciąg dalszy.
- Whattup bitches. Check out yo that green bottle on tha right. Them muthafuckaz sayin' its a Georgian beer. No shit man, I came from Georgia and never seen shit like this, not in 7eleven, not even in Wal-Mart. So what ya think, huh?
- Meranamhindi nahialahila, khairiat bahut namaste.
- Wasema kiswahili karibu mambo jambo. Sahara.
- Yup. True, true...

2009/08/31

White men can't play djembe

W gorącej atmosferze radosnego rytmu nie zabrakło miejsca na czułość...

2009/08/24

Komórkowy mistycyzm

Nie zwykłem focić z komóry. No ale czasem tak jest, że człowiek sięga ręką do kieszeni szortów i pośród gum do żucia i upranych chusteczek higienicznych nie wyczuwa lustrzanki z osprzętem. Sami wiecie.
Dziś właśnie była taka chwila. Nie mogłem tego przegapić więc pozwoliłem telefonowi zrobić robotę.
Co my tu widzimy... hmm, trójkąt... nad kościołem... a gdyby dorysować oko... aha, ten symbol to Oko Opatrzności Bożej. Cóż, pewnie przypadek?
Nic bardziej mylnego! Albowiem patrząc w tym kierunku, w linii prostej jakieś 2-3 kilometry dalej - a więc mniej więcej pod tymi smugami - buduje się, TAK, Świątynia Opatrzności Bożej!! Czy to znak? :-)

2009/08/18

Na Błoniach Wilanowskich

Ostatnie auto z logo Oldsmobile wyjechało z fabryki GM w 2004 r. Powyżej widzimy model Cutlass z lat 60. W czasach studenckich, we Wrocławiu przy pl. Kościuszki, na postoju taksówek tuż pod Empikiem parkował swego czasu pan taksiarz, który również posiadał ten model. Był on jednak z goła inny - kanciasta i nijaka wersja sedan z lat 80. Pamiętam, że na klapie bagażnika ktoś oderwał mu od nazwy literkę L, wobec czego napisane miał CUT ASS, co zabawnie brzmi zarówno po naszemu, jak i po ichniemu. Ale ten tutaj to klasyka, nawet opony ma oryginalne. Cud, miód i orzeszki.

2009/08/16

Medikawa

To po prawej to nie kiosk z rajstopami i krzyżówkami, a po lewej to nie przewiewna kostnica, tylko parking dla pacjentów...EKHM... dla klientów.
Jeżeli jest w tym kraju szpital, w którym chcielibyście zostać dłużej niż minutę, to jest właśnie to miejsce. Świeżo otwarty, pierwszy i jedyny jak dotąd całkowicie prywatny szpital. Jeżeli wierzyć zapewnieniom, to kompleksowość obsługi jest jak w "Na dobre i na złe", lekarze jak w "Dr House" a atmosfera niczym w "Hoży doktorzy". Niestety pobyt tam bardzo słono kosztuje, bez ulgi dla skromnych posiadaczy abonamentu, do których mam szczęście się od niedawna zaliczać dzięki uprzejmości głównej uczestniczki mojego życia. Pomimo bezlitośnie komercyjnego charakteru tego miejsca, życzę sobie aby powstało ich więcej.

2009/08/12

Pay Every Penny Saving . . . . . .

Powyższa fotografia jest słabej jakości, została bowiem wykonana jeszcze w czasach gdy nie byłem mistrzem pstrykania ;) Przedstawia ona napój bogów w wersji wysokokalorycznej i umieszczam ją tutaj właściwie tylko po to, żebyście już nie musieli patrzeć na statystyki bloga. Wiecie, że na studiach pisałem komisyjny ze statystyki i kiblowałem z ekonometrii? :]

2009/08/09

Garść statystyk

Podsumowując pierwszy kwartał mojej działalności w internecie, stwierdzam, że do 8 sierpnia 'W międzyczasie' zanotowało:
511 odwiedzin
1000 odsłon stron (równiuteńko)
Wskaźnik odrzuceń (bounce rate) na poziomie 65,95% jest bardzo wysoki, ale to dlatego, że tutaj wszystko jest podane jak na tacy na stronie głównej, i dopóki czytelnik w coś nie kliknie, rejestrowany jest jako ten, który trafił na stronę przypadkiem i od razu ją zamknął.

Jako ciekawostkę zamieszczam mapkę skąd globalnie klikano. To tylko taki bajer, bo stali czytelnicy są wyłącznie z Polski oraz paru wysp, na których wiecznie pada ;P
Jako ciekawostkę szczególnego rodzaju pragnę poinformować również, że mój krótki film z oblężenia KDT zaliczył dotąd na YouTube 5168 odsłon, 76 komentarzy oraz na podstawie 35 głosów oceniony na pełne 5 gwiazdek :))

Dzięki.

Z mostu raz jeszcze

Widok z tego samego mostu, w tę samą stronę, tylko że przy wjeździe od strony Mokotowa. No i ogniskowa oczywiście znacznie krótsza.

2009/08/08

'siawa

Nissan Skyline.... ekhm.. Warsaw Skyline. Widok z Mostu Siekierkowskiego, z wawrowej jego części. Obrazek jak z Magdy M. albo innego plastikowego tefałenowego serialu. Tylko że oni się wycwanili i filmują to w świetle zachodzącego słońca. Muszę i ja tak zrobić któregoś dnia, bo takie pochmurne ni w pi, ni w oko, cnie?

2009/08/05

Z nienacka

Ten 'nienacek' powstał zupełnym przypadkiem, podczas rutynowego dostosowywania manualnych ustawień aparatu do warunków panujących. Wyszło całkiem zgrabnie.
Obiekt fotografowany zasępił się mocno, pocierając nerwowo szorstki, dwudniowy zarost. Po czym nie odrywając oczu od konającego na bruku nastoletniego narkomana, splunął z pogardą, sycząc przez zęby "skończyły mi się szlugi..."
I wtedy się obudziłem.
:-)

2009/08/03

Tur de Poloń

Wielka wypsz rowerów w hipermarketach Lidl. Smukła kolarzówka z tworzywa imitującego karbon, w dziesięciu ratach już od 99 zł!
Towar reglamentowany, maksymalna ilość 6 sztuk na klienta
, gdyż każdy lek niewłaściwie stosowany fragen Sie ihren Arzt oder Apotheker.

A potem już tylko "ubierz się w obcisłe, bo to warto mieć styl..."

2009/08/01

Pamiętamy

Nie z patriotyzmu brałem udział w Biegu Powstania - to po prostu atrakcyjna impreza. Ale dzisiaj trzeba uczcić pamięć tych ludzi.
Niektórzy wiedzą, jakim jestem zagorzałym przeciwnikiem czczenia martyrologii. Dlatego bardzo bliskie są mi słowa jednego paskudnego polityka, aby nie budować tożsamości narodowej na klęskach, tylko na sukcesach. Uważam, że to właśnie dlatego większości z nas "święto narodowe" kojarzy się z czarno-białymi nagłówkami gazet i żałobnym tonem relacji telewizyjnych. Jesteśmy w tym chyba ewenementem na skalę światową - gdzie jeszcze doszukuje się w historii tylko cierpienia, umniejszając sukcesy? Być może to przez to jesteśmy narodem takim smutnym i nieskorym do radosnego patriotyzmu, jaki widzimy zarówno na zachodzie Europy, za oceanem, jak i za wschodnimi granicami.
Niech ta poważna fotografia na tym niepoważnym blogu będzie oznaką mojego szacunku dla Powstańców. Pamiętajmy o nich, ale nie róbmy z tego ustawowego święta narodowego. Przymus, nawet do świętowania, bardzo źle się kojarzy.
Update: chyba zajrzał tu dzisiaj Tadeusz Mazowiecki, bo już po opublikowaniu tego posta powiedział na Woodstocku niemal to samo co ja tutaj ;)

2009/07/31

Konarskiego 24


Jako właściciel i manager tej witryny pozwolę sobie na nieco prywaty. Jeśli to komuś przeszkadza i widziałby mnie raczej w roli komercyjnego fotografa dla siebie i/lub swojej rodziny to proszę o kontakt na adres podany w kolumnie bocznej (no, seriously!).
Osoby ziewające już teraz uprasza się o darowanie sobie dalszego tekstu.
Miejsce, które widzicie to podwórko, na którym robiłem kaka w tetrową pieluchę, przeżywałem pierwsze szkolne stresy (z powodu czwórki z dyktanda) oraz oczywiście pierwsze fascynacje 'pciom przeciwnom'. Aż do roku 1993, w którym przeżyłem swoją pierwszą (z wielu) przeprowadzkę.
Na pierwszej fotografii widać rzut okiem na nasz jedyny w swoim rodzaju, jedyny taki blok w mieście - tzw. kafelkowiec. Nasze okna wskazuję właśnie laserowym pointerem, widzicie?
Na drugiej fotografii widzimy to, co ja widziałem z okna przez swoje pierwsze 13 lat życia. A więc:
1. Trójkąt. Jak ktoś miał rower, to można było do niego rzec "daj sie karnąć doobkoła trójkąta". Mama miała mnie na oku. Jak już byłem większy to można się było "bryknąć dokoła bloku"
2. Górka. Raczej lekkie wzniesienie (po środku widać 3 schodki). Zwróćcie uwagę, że zaznaczyłem w dwóch miejscach. Po prawej różnica poziomów wynosiła jakieś 50 cm (sic!) i tam zjeżdżały na dupie maluchy. W kombinezonach ma się rozumieć. Na wzniesieniu po lewej, gdzie różnica poziomów wynosiła na oko około metra zjeżdżali zaprawieni w bojach. Na tyłku, kolanach, butach, biegówkach, brzuchu, sankach, tyłem i grupowo (ale bez podtekstów).
3. Bok drugiego bloku służył głównie do odbijania piłeczki tenisowej (bynajmniej nie rakietą) oraz zabawy w chowanego (parapałka za siebie),
4. Piaskownica. Jak była, tak jest. Tylko ławek dawniej nie było.
5. Huśtawki. Jakieś nowe postawili. Dawniej były takie toporne, niezniszczalne, na których co dzielniejsi bujali się 'do beli'. Ja byłem maminsynek i raczej się bałem takich rzeczy ;)
6. Tutaj się grało w piłę. Niektórzy też próbowali w siatkę, ale dla mnie to strasznie gejowsko wyglądało. Ja się raczej ograniczałem do gry w niemca, zbijaka albo po prostu rzucania scyzorykiem.
7. Ten biały budynek to dawniej była kotłownia, obok której stał wielki komin o charakterystycznym kształcie. Na kotłowni był olbrzymi, równiuteńki napis Metallica, z zachowaniem oryginalnej czcionki. Wykonany farbą olejną, nie sprejem - pamiętajmy, że to był jeszcze PRL.
8. Tych garaży tam nie było.
9. Tam stał śmietnik, do którego się chodziło z wiaderkiem wyłożonym gazetami - taki substytut dzisiejszych worków foliowych. W śmietniku spotkać można było bezpańskie psy i koty, te drugie czasem znajdywano zagryzione przez pierwsze.
10. W tym budynku przez kilka lat miała siedzibę Dycha, a więc szkoła specjalna nr 10. Do tej szkoły uczęszczali (a raczej mieszkali tam) ma się rozumieć Dychacze. W podwórkowej gwarze naszego miasta bycie dychaczem należało do raczej obraźliwych określeń. Taka już uroda bycia dzieckiem.
Na fotografii nie udało się uchwycić ławek ustawionych wzdłuż całego bloku, na których rzecz jasna, siedziało się na oparciu z butami na części przeznaczonej do siedzenia, pluło na chodnik ile tylko było śliny w ustach, no i grało w ruskie jajeczka - czyli takie PSP tamtych czasów.

2009/07/29

Piekło

Piekielnie ładna plaża z diabelnie czystym piaskiem ;)
A rzut beretem od powyższej tabliczki stała jadłodajnia, w której 3/4 menu było niedostępne, bo "sezon się jeszcze nie rozpoczął". Zresztą dokładnie ta sama śpiewka we Władysławowie, Jastrzębiej Górze i pewnie wszędzie indziej. A trzy tygodnie później (czyli dzisiaj) ci sami bogowie przedsiębiorczości jęczą do dziennikarzy, że już połowa sezonu mija, a oni zyski najmniejsze od lat. Życzę wszystkim nadętym właścicielom syfiastych budek z jedzeniem nad morzem, żeby zbankrutowali. Jak posiedzą jedną zimę bez środków do życia, to może rozejrzą się wokół i spostrzegą, że komuna minęła i klient to nie petent. Pogoda kapryśna, woda zimna, infrastruktura jak za Mińskiem a ceny jak na Malediwach. Jak nie zaczną tego nadrabiać jakością usług, to niech upadają tam wszyscy.

2009/07/25

PW


Żeby nie było, że to jakaś ściema z tym biegiem była :-)))
Wprawdzie nie biegałem jeszcze na atestowanej trasie 5 km, ale na podstawie innych dystansów można było założyć, że będzie to circa 35 minut, a było znacznie lepiej. A więc, jakby na to nie patrzeć, tzw. życiówka. A ogólnie można powiedzieć, że mieszczę się w szeroko rozumianej przeciętnej (pamiętajmy że biegły tu rodziny z dziećmi i weterani wojenni, gdyby nie oni, byłbym znacznie bliżej końca listy) i jestem z tego wyniku cholernie dumny!!
Biegnąc z górki krętą i wyboistą Karową wyprzedzał mnie inwalida na wózku. Tak zap...ł, że momentami tylko jedno z czterech kół miało styczność z podłożem. Mamrotał coś, że w tym tłoku musi 'po zewnętrznej'.
Obczajcie w jakim teamie biegłem ;-D
Następna impreza - Biegnij Warszawo (10 km) - 4 października.

2009/07/22

KDT cz. 2 - media



Tak jak obiecałem - dziś druga (ostatnia) porcja zdjęć z egzekucji komorniczej KDT. Zapraszam także do obejrzenia krótkiego, ale treściwego filmiku który nakręciłem na miejscu zdarzenia:
film K D T
Żebym tutaj miał taki odzew komentujących jak na YouTube... :-)

2009/07/21

KDT cz. 1 - Policja




"Kupieckie Domy Towarowe KDT, na zakupy zapraszają cię". Ta radiowa przyśpiewka już jest nieaktualna :-) Byłem tam 'tylko' godzinę, cała impreza trwała cały dzień i zakończyła się, co było do przewidzenia, użyciem siły. Nikt mnie nie przekona, że 'kupcy' mieli rację. Jutro druga porcja. Może też dorzucę filmik.

2009/07/17

Support

Jeżeli myślicie, że brak komentarzy oznacza brak życia, to jesteście w błędzie. Też mi chwilami nie jest łatwo, wydaje mi się że nikt tego nie czyta. Są dni, że zagląda tu 1-2 osoby (pozdrawiam Londyn), ale są też takie jak dzisiaj, kiedy ni z tego ni z owego serwery się zapychają :]
No może trochę ubarwiłem, ale wiele jest dni, kiedy liczba unikalnych podglądaczy jest dwucyfrowa, i to nie że 10...
Lądują więc tutaj różni ludzie, często z kompletnie mi nieznanych zakątków. A reklamy kontekstowe już dawno wyłączyłem. Co to oznacza? Ano to, że niektórym się tutaj podoba i co jakiś czas WRACAJĄ. Co bardzo mnie cieszy i dodaje skrzydeł, nawet gdy "niezwykle cennych..." jest zero. Tak trzymać! Cel na lipiec osiągnięty, w sierpniu robimy zasięg ogólnopolski a jesienią robimy fuzję z google inc. :)

A sznurek... cóż, sznurek kiedyś był luźno przywiązany, aby młode drzewko się przyjęło. Tylko że minęło kilka lat, a o sznurku zapomniano. Po pstryknięciu uwolniłem brzózkę z pęt. Pewnie się ucieszyła, ale blizna pozostanie.

2009/07/15

Bieg

Nie powiem, żeby bieganie było moim życiem. Zdecydowanie też nie mam sylwetki biegacza ;) Ale kto spróbował ten wie, jak to wciąga. Już kilka tygodni treningu od zera pozwala poczuć ten trans pojawiający mniej więcej od 15 minuty biegu, zobaczyć ten tunel przed sobą. Nazywa się to Runner's High. Endorfinki po prostu. Nawet przy tym moim drętwym marszobiegu 7min./km.
Bieg Powstania Warszawskiego jest o tyle wyjątkowy, że jest nocny. Będą świece, znicze i inne atrakcje potęgujące nastrój. Zrobię tylko jedną pętlę (5 km) bo na dwie nie jestem w tym roku jeszcze przygotowany. Zachęcam do zaciśnięcia kciuków w dniu 25 lipca, start przed godz. 21. A numer startowy taki mi się wylosował, nie miałem na to wpływu :)))

Podziękowania

Dziękuję wszystkim za budujące wyrazy wsparcia w licznych komentarzach pod poprzednim postem. "Ja wiedziałem, że tak będzie..."
:P

2009/07/14

Anonimowo

Mnie by było głupio tak zaglądać do kogoś regularnie i się słowem nie odzywać.
Pokażcie, że jesteście!...
wygenerujcie jakąś motywację dla autora :-)

2009/07/10

Wojsko Polskie

Do zdjęć znad morza jeszcze wrócimy, a dzisiaj dla odmiany wyposażenie podstawowej jednostki (plutonu?) armii zawodowej: radziecki Su-22m4, imperialistyczny Hummer "Humvee" HMMWV oraz pancerny... Renault Clio.
Miłego weekendu!! :-)