2010/03/23

Bulgot fał-ósemki


Jakoś w dotychczasowych wpisach udawało mi się uciec od jednej z największych moich miłości. Jedni zachwycają się miejską architekturą, inni swoistym klimatem lub jego brakiem, jeszcze inni sklepami i życiem nocnym. A ja się żywo rozglądam słysząc szlachetny dźwięk wielkich silników, z reguły wolnossących.

Gdzie w Polsce może być taki dostatek egzotycznych aut, jak nie w Warszawie. A w ostatnim czasie naprawdę sporo się ruszyło do przodu w tej materii. Na drogie, choć pospolite BMW 7 czy Mercedesa S w zasadzie nikt od dawna nie zwraca uwagi. Klasyczne Porsche 911 stało się może nie tyle powszechne, ile trochę obciachowe, bowiem przez ostatnie 15 lat był to właściwie jedyny drogi i sportowy samochód, jaki można było u nas spotkać. Dziś kojarzy nam się z panami po szcześćdziesiątce, którzy postanowili wydupczyć (o pardon - zasponsorować) jakąś skwierczącą od solarium blacharę lat dziewiętnaście. OK, jeszcze na wersjach Turbo albo GT2 można zawiesić oko. Ale goła Carrera - zdecydowanie passé.

Tymczasem od kilku lat mamy swobodniejszy dostęp do zachodnich rynków motoryzacyjnych, a ostatnio swoje przedstawicielstwa otwierają kolejne egzotyczne marki - Aston Martin, Ferrari czy Bentley.

Jako, że mieszkam przy jednej z tras wylotowych w kierunku obrzydliwie bogatego Konstancina, pokusiłem się o wypisanie jakież to cacka widuję przez okno (tudzież balkon) regularnie w porze powrotów z pracy. A jest co wymieniać.

Za najbardziej rzucające się w oczy można uznać egzotyczne:
Lamborghini Gallardo LP 560-4 (co najmniej 3 egzemplarze tędy jeżdżą)
Aston Martin DB9 (co najmniej 2 egzemplarze coupe i jeden Volante)
Ferrari F430 Spider
Ferrari 360

Równie piękne są eleganckie:
Rolls-Royce Phantom
Bentley Continental GT
Bentley Continental GTC
Bentley Flying Spur

Z bardziej "przyziemnych" modeli można wymienić:
Maserati GranTurismo
Chevrolet Corvette Z06
Mercedes CL 65 AMG (V12 biturbo)
Lexus IS-F
Porsche Panamera Turbo
Audi R8

oraz wielkie
BMW X6 M
Cadillac Escalade

Na deser zostawiam moje ulubione i wymarzone muscle cars:
Chevrolet Camaro RS (uważny czytelnik dostrzeże słowo Camaro w logo tego bloga)
Dodge Challenger SRT8 (w ilości sztuk 2)
Ford Shelby GT500 (z rzadka)

Warto również wspomnieć o autach które widuję sporadycznie, jak Mercedes SLR McLaren oraz takich, które widziałem tylko raz - a był to okaz bardzo, bardzo rzadki - Porsche Carrera GT, którego wyprodukowano tylko 1111 egzemplarzy i o ile mi wiadomo, tylko jeden jest w Polsce.

Cała powyższa lista może robić wrażenie oczywiście wyłącznie na tych, którzy mieszkają w Polsce, bowiem na zachodzie o taki zestaw znacznie łatwiej. Ale gonimy ich.



Kuriozalna fotka, co? :)

Żałuję tylko, że moje piękne oczy nie widziały dotąd w życiu takich ikon jak Bugatti Veyron (a jest we Wrocławiu), Nissan GT-R oraz szkarady zwanej Maybachem.

Na zakończenie pochwalę się jeszcze, że spotkałem tutaj też raz takie dziwadło jak Nissan Cube oraz ten oto trójkołowiec szwajcarskiej produkcji - Cree Sam


Wprawdzie wiem, że moja prośba zostanie znów zignorowana, ale jeśli widujecie czasem coś ciekawego w tym temacie, pochwalcie się w komentarzach ;)

2010/03/12

Komentarz stylisty


Dziewczyna to czy chłopak, rzec by się chciało. Gdyby nie wypukłości na klatce, ciężko byłoby zgadnąć, bo nawet po włosach dziś nie rozróżnisz płci. I chłopcy i dziewczynki w obcisłych dżinsach, w takich samych butach (o których już chyba dostatecznie dużo kiedyś napisałem) z taką samą bujną czupryną i tak samo wystylizowani. Coś pomiędzy duńską młodzieżą na wycieczce autokarowej we Wrocławiu, a kanadyjską wersją stylu indie. Wiem, gadam jak gej :)

Ale serio, spoglądam czasem na tę młodzież kończącą lekcje w tym gimnazjum niedaleko. Niby zróżnicowani, ale największe wzięcie mają tacy jak na załączonym obrazku. Ale gimnazjum to jeszcze lajt. Jak swego czasu, pracując w śródmieściu jadałem obiady we Freshpoincie, przychodziła tam tłumnie młodzież z pobliskiego liceum. To dopiero były kwiatki - iphony, nowiuteńkie szmatki, pogardliwe spojrzenia. Najgorszy, stereotypowy stołeczny lans i bauns. Chociaż, mając na względzie wachlarz ludzi, których poznałem w tym mieście, nie mogę wykluczyć, że najwięksi lanserzy nie są wcale tutejsi. Rodowici, wbrew obiegowej opinii są całkiem zwyczajni. Ciekawe, czy po mnie widać, że żem ze wsi przyjechoł.

Fajnie, że ostatniego lata dziewuszki odkryły na nowo zwiewne, lekkie sukienki. Mam nadzieję, że i w tym roku odłożą swoje zgrabnie obcisłe spodnie do szaf i odkryją trochę tego, czego zazdrości Polsce cała Europa.

Postaram się, żeby następny post był już bardziej hetero :P