2009/12/10

Atak klonów cz. 2


Jednak przyszło mi do głowy coś jeszcze na temat butów. Jeszcze 2-3 lata temu bardzo "modny" był taki rodzaj butów, który ja nazywam dajśmanki, od nazwy sieci sklepów, która przodowała w asortymencie tego rodzaju. Dzisiaj wciąż są one powszechnie spotykane, ale już raczej w kręgach prowincjonalnych. I już spieszę wyjaśnić, co mam na myśli mówiąc prowincja. Nie chodzi bowiem o lokalizację, czy miejsce pochodzenia delikwenta, tylko mentalność, poglądy i gust. W skrócie - chodzi o grupę docelową takich mediów jak Polsat, Eska, Radio Zet, czy Super Express. Bo nie oszukujmy się, można spotkać zarówno mentalnego wieśniaka w Wilanowie, jak i mentalnego mieszczucha na obrzeżach Skarżyska :-)

Znów mocno zboczyłem z tematu, a przecież jeszcze nawet nie wyjaśniłem, czym są dajśmanki. To takie męskie (choć były i damskie) miejskie śmigacze, zazwyczaj w sraczkowatych odcieniach brązu. Podeszwa/zelówka tych butów została zredukowana do minimum, przynajmniej na tyle, żeby wizualnie sprawiały wrażenie mięciutkich ciapek, którymi miękko i bezszelestnie stawiamy stopę na chodniku. Zupełna przeciwność traperów, gdzie podeszwa była do bólu uwydatniona. Rzadko są gładkie, zwykle są zszyte z wielu różnego kształtu kawałków skóry (ekologicznej rzecz jasna, bo taniej) o różnych odcieniach sraki. Była też wersja noszona zimą - biała! Sznurówki, jeśli w ogóle były, to ukryte pod rzepami, lub innymi maskownicami. Nie lubię tutaj publikować materiałów "z zewnątrz", ale żeby uzmysłowić o co kaman, oto próbka, z jak najbardziej aktualnej kolekcji słynnej wśród germanofili firmy Deichmann:


Do marki tej żywię nieskrywaną niechęć. Nie chodzi o to, że jestem jakimś snobem, czy coś. Gdybym potrzebował obuwia za 39,- poszedłbym do CCC. Nie dość że to polska firma, to jeszcze nie sieje wiochy, jak ta pierwsza, enerdowska. Zresztą eNeRDowskie upodobania posiadaczy tych butów nie ograniczają się bynajmniej do samych stóp. Powyżej kostki ubierają oni bowiem chętnie ubrania C&A oraz New Yorker, których dizajn jest jeszcze bardziej wschodnioniemiecki niż zarost na klacie niemieckich lekkoatletyczek.

Wtrącę tutaj pewną anegdotę z własnego żywota. Miałem okazję mieszkać przez krótki czas na studiach w jednym pokoju z pewnym ciężkim przypadkiem. Nazwijmy go Flamaster. Był przystojnym, wysokim i bardzo zadbanym brunetem. Takim, za jakimi się oglądają farbowane pustaki. Duży flakon perfum wystarczał mu ledwo na 2 tygodnie, do każdej kąpieli zużywał 3 ręczniki, a na wykłady zakładał okulary zero dioptrii, aby inteligentniej wyglądać. Miał powodzenie u dziewczyn, spotykał się z nimi w celach wyłącznie penetracyjnych. A wieczorami pisał do nich smsy. W tych smsach wymyślał (na głos!) wierszyki tak tandetne, jak jego wygląd. Coś jakby:

Widzę chmury na niebie
Bardzo tęsknię do ciebie,
Nie widzę jednak wzgórz,
Dla ciebie tysiąc róż

No i ubierał się adekwatnie do swojej poezji. Do wyprasowanych, wręcz wykrochmalonych dżinsów typu bootcut, lekko przykrótkich zresztą, zakładał buty w stylu, jaki opisuję. Mnie się to nie podobało, no ale ja nie byłem bywalcem modnych klubów, więc co ja mogłem wiedzieć. Pewnego dnia rano, siedział na łóżku z miną wyrażającą najwyższy stopień zaskoczenia i zdegustowania. Patrzę pytająco, no to rzekł do mnie: "Pawcio, buty mnie obtarły". No i co, pytam. "Jak to co?! Dałem za nie prawie dwie stówy. One są z Dajśmana!!"

I wtedy do mnie dotarło. Dajśman = niemiecka marka. Niemiecka marka = niesłychana jakość i niezniszczalność. Tak samo jak Golf to Golf, o czym już pisałem.

Kilka słów jeszcze na temat futrzanych damskich butów, na zachodzie znanych jako EMU lub UGG. Przyznam, że to dość dziwna moda. Tym bardziej, że raczej noszone są latem niż zimą. Jesienią pewnie całe zapasy Daktarinu znikają z aptek. Ale co muszę powiedzieć na plus dla Polek, to że na zachodze buty te były noszone strasznie niechlujnie i nieapetycznie. Rozmemłane, pokrzywione, pięta na kostce, podeszwa gdzieś z boku. Fuj. A u nas, wszystko czysto i elegancko. W ogóle Polki są najlepsze na świecie.

Białe kozaczki odpuszczę, bo to już obecnie egzotyka. Ale inne części garderoby - następnym razem.

c.d.n.

8 komentarzy:

  1. Pawcio, buty lepszej jakości niż dajśman (w większości damskie), a przy tym tańsze i duuużo ładniejsze, to wiesz gdzie możesz dostać? ;)
    p.s.moja teściowa ma płaszcz z C&A - prześlę jej ten tekst do poczytania i będziesz miał przechlapane

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż, ja sobie doskonale zdaję sprawę, że niekiedy moje słowa mogą wywoływać niechęć. Przecież takie czy inne buty noszą tysiące ludzi, a Zetki słuchają miliony :) Ale korzystam z faktu, że to blog niezależny i mogę pisać co mi ślina na klawiaturę przyniesie. Poza tym trochę kontrowersji jest wskazane aby przyciągnąć czytelnika, nawet jeśli ma inne zdanie.
    btw, pozdro dla teściowej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie wiem, czy załapałeś, ale poprzedni komentarz to była taka ukryta reklama mojego sklepu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. napisz coś o postawionych kołnierzykach w koszulkach polo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. :D nie omieszkam. któregoś dnia zmiażdżę i kołnierzyki i homo szaliczki

    OdpowiedzUsuń
  6. tak, homo szaliczki też :D
    i dodatkowo zrób coś, żeby właściciele tychże szaliczków odnaleźli gdzieś te 30 kilogramów wagi, której każdemu z nich brakuje

    OdpowiedzUsuń
  7. Najśmieszniejsze jest to, że te całe 'dajśmany' to lokalna kopia Skechersów. Moje pierwsze Skechersy rozpadły się lata temu, ale były super lekkie i wygodne. Teraz używam wersji wyprodukowanej przez firmę na "E" z Danii - jest bardzo nieźle, też oczywiście nic nie obciera.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmm.. no te na zdjęciu może rzeczywiście trochę przypominają Skechersy, ale generalnie to jednak 2 ligi estetyczne niżej.

    OdpowiedzUsuń