2010/01/10

YCD



Dziś miałem startować w wielkoorkiestrowym biegu "Policz się z cukrzycą" na dystansie 5 km. Chęci to jedno, a pogoda drugie. Już pal licho tę niekończącą się śnieżycę i marznący deszcz, na to jest odpowiednia odzież. Ale służby zdecydowanie nie nadążają ze zgarnianiem tej białej kupy z ulic i chodników. Iść się nie da, co dopiero biec.

Zamiast tego wybraliśmy się na casting do Szubi Dubi Ken Dens (dens, dens..). Nie w charakterze publiczności, bo tam zapewne była selekcja i wstęp miały tylko śliczne okazy młodzieży 13-18 lat. Ja wprawdzie jeden z tych warunków spełniałem, ale już w ramy wiekowe nie bardzo się dało mnie wcisnąć. Poza tym - tam to już na pewno było trzepanie kieszeni, żeby przypadkiem jakieś nieoficjalne foty się nie wydostały.

Na Torwar dotarliśmy po godz. 12 i ochroniarz na bramce powiedział, że zapisy były do 12 właśnie. Ale jeszcze zawołał ankietera, potwierdziliśmy, że będziemy tańczyć i weszliśmy :) Dostaliśmy do wypełnienia cudowną ankietę uczestnika. Tfu, kandydata na uczestnika. W ankiecie było napisane, że wypełniając ją jesteśmy "zobowiązani do zachowania całkowitej dyskrecji, tzn.(...) nie ujawniania pytań ankiety". Nie było napisane, że nie można ankiety wynosić na zewnątrz, poza tym wcale jej nie wypełniłem, więc mogę się podzielić tym, co tam jest napisane.

Po pierwsze chytry TVN rości sobie wszelkie prawa do wykorzystywania wizerunku i danych każdego kandydata, bez ograniczeń czasowych. Kandydat przy tym, nie ma żadnych praw do tych materiałów, nie może także ubiegać się o żadne wynagrodzenia i świadczenia z tytułu pokazywania swojej twarzy i robienia fikołków przed kamerą ku uciesze pryszczatych dziewczynek przed telewizorami.

Ciekawe są także pytania:
5. Czy masz chłopaka, dziewczynę? Ile ma lat? (...) Czy jest tu dzisiaj?
8. Jaki jest twój największy życiowy problem (np. brak pieniędzy, samotność itp.)?

Jeśli ktoś oglądał kiedyś ten program domyśla się już zapewne, po co jest to drugie (ósme) pytanie. Otóż idealnym kandydatem dla telewizorni jest osoba piękna (talent schodzi na dalszy plan) z wyciskającą łzy z oczu historyjką do zaprezentowania. Wtedy ekipa jedzie za kandydatem do Pcimia Dolnego i tam kandydat opowiada, że tatuś ciężko pracuje na budowie w Norwegii i nie przyjeżdża nawet na święta. Widz już jest przygnębiony. Wtedy mama kandydata opowiada, że miała jeszcze pięcioro innych dzieci, ale wszystkie zmarły w ostatnim roku na raka, szkorbut lub trąd, dlatego ten program to jedyna szansa na wyjście z dołka finansowego. Wtedy szlochające trzynastki zakładają na naszej klasie fikcyjne konto fanklub (fun club jak ostatnio lubią pisać) tego kandydata i cały hajs, którym im rodzice doładowują komórki, wydają na sms-y głosując na swojego idola. Tak z grubsza wygląda ten mechanizm zwany show businessem.

No ale ja tam nie byłem przecież żeby tańczyć. Tylko żeby pstrykać foty kandydatom, abym później mógł ich używać do ilustrowania kolejnych postów, dotyczących ubioru młodych ludzi. Niestety po 20 minutach coś mi się karta pamięci skopsała, a zapasowej przy sobie nie miałem. Musiałem ją sformatować, ale na szczęście jest soft do odzyskiwania skasowanych danych. Te zdjęcia, które mam są raczej nędzne ale coś pewnie wrzucę następnym razem. Na początek porzucona (jak mniemam, przez kogoś kto odpadł) skarpeta :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz