2010/01/25

minus30



Niedzielny poranek, godzina 7:00. W radiu się ekscytują, że gdzieś na suwalszczyźnie było w nocy -27 stopni. A tymczasem, w pewnym szczególnie bliskim mojemu sercu miejscu na ziemi świętokrzyskiej, wszystkie termometry, zarówno rtęciowe jak i elektroniczne wskazują 30 a nawet 31 stopni poniżej zera.

Wyszedłem na spacer z psem, ale po jakiś 3 minutach wróciłem bo mi się sople robiły z glutów i to już na poziomie zatok czołowych. Powietrze szczypało i kłuło. Naprawdę przegięta temperatura. Ale Jerzy wstał rześki jak zwykle i zamarzył skosztować tej temperatury z bliska:



brrr...

1 komentarz:

  1. a co to wody w domu nie ma? aaaa nie było, no racja! :)
    [mnie w takich sytuacjach najczęściej przypomina się dialog z jedego zacnego filmu puszczanego w każde święta.- Jaki mamy dziś dzień Soroka? -Mroźny Panie Pułkowniku, mroźny!]

    OdpowiedzUsuń