2010/02/23
Primula
W sumie to luty jest i jeszcze wszystko może się spitolić. Ba, w naszym klimacie to nawet pewne, że się tak stanie. Wiadomo, jak mawiają bracia mroczek, "Ależ Kinga, jedna jaskółka wiosny nie czyni, w marcu jak w garncu, bez pracy nie ma kołaczy".
Ale włączyła mi się już wiosna. Dłuższy dzień, więcej światła, coraz mniej białego gówna (za to pod spodem sporo tego prawdziwego, brązowego). Jeszcze parę tygodni i zieloność zacznie wychodzić. A ja mam na źrenicach baterie słoneczne i czuję lekki rausz gdy się ociepla. Nawet okna mam ochotę umyć. I znów jest gdzie biegać. A jak się już ociepli, to i aparat znów zacznę ze sobą nosić.
Ta wiosna będzie inna, dużo nowych wyzwań mnie czeka. W związku z tym jest sporo nadziei i nie mniej obaw. Wierzę, że w tej sytuacji nie zabraknie mi czasu i energii, żeby ponownie nasilić aktywność fotoblogową. Bo jakimś cudem znalazłem wąskie grono relatywnie stałych odbiorców mojego niezależnego przekazu.
Zatem tutaj ponownie zagości ironia, na drugim ponownie zagości beztroskie słońce. Za niedługo.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
zdjęcie zupełnie nie wiosenne
OdpowiedzUsuńWyjrzyj przez okno - jaka wiosna, takie zdjęcie.
OdpowiedzUsuńWyjrzałem - nie wiem pod jaką szerokością geograficzną mieszkasz, ale u mnie w Californii jest wiosna
OdpowiedzUsuńnie chodziłeś na geografię mośku ;) na całej północnej półkuli wiosna zaczyna się w drugiej połowie marca
OdpowiedzUsuń